fot. z archiwum prywatnego Pawła Bartkowiaka

Gniezno – miasto wielu miast

„Chciałbym, żeby gnieźnianie przestali się porównywać z sąsiadami i uwierzyli w swoje miasto. W to, że ma historię wykraczającą poza Piastów i poniemieckie kamienice. Marzy mi się też, żeby włodarze zrozumieli, że kultura to przede wszystkim ludzie i ich potencjał, a nie tylko infrastruktura i to, że jest ładnie” – mówi Paweł Bartkowiak, stypendysta Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury.

Sebastian Gabryel: Myśląc o Gnieźnie, jaka pierwsza myśl przychodzi ci do głowy?

Paweł Bartkowiak: Że na „mapie jest jedno”, jak głosiły słowa pewnej średnio udanej piosenki z pierwszej stolicy. A odpowiadając na pytanie poważnie, to nie wiem, czy Gniezno można opisać jednym słowem. Wydaje mi się, że jest wiele miast w tym mieście.

 

Jest to historyczne, które nas odróżnia od innych, ale jest też to zwykłe, codzienne, które jest takie samo jak wiele podobnych mu wielkością. Jest to miasto ufundowane na stołeczności, ale też na prowincjonalności.

Jest miasto Świętego Wojciecha i mniej świętych komisów samochodowych. Zależy, kto czego szuka i czego potrzebuje.

 

SG: Gniezno to jedno z najstarszych miast w Polsce i jej pierwsza stolica. Niewiele jest miejsc, które mogą się pochwalić tak bogatą historią – w tym również społeczną. Co przede wszystkim warto o niej powiedzieć?

PB: Pewnie to, że cały czas czeka na pełne opowiedzenie. Było kilka prób, jak choćby książka Jerzego Topolskiego, ale wciąż brakuje pełnej opowieści o historii drugiej połowy dwudziestego wieku. O ile średniowieczne Gniezno jest dobrze opisane, o tyle czasy późniejsze wymagają opisu odchodzącego od głównego nurtu opowieści militarno-historycznych.

 

SG: Przyznane ci stypendium przeznaczysz na realizację średniometrażowego filmu dokumentalnego, w którym dużą rolę odegrają post-przemysłowe tereny, na których kiedyś stały największe fabryki obuwnicze Polania. Jakie mają one znaczenie dla historii Gniezna?

PB: Historia zakładów to tak naprawdę historia powstania drugiego Gniezna. Na potrzeby fabryki powstało całe osiedle, które także przez swoje usytuowanie geograficzne – od centrum oddziela je długi wiadukt – nigdy do końca nie zasymilowało się ze starą częścią miasta. Jego mieszkańcy idąc do centrum, mówią, że idą do miasta, tak jakby szli do osobnego bytu urbanistycznego.

 

fot. z prywatnego archiwum Pawła Bartkowiaka

fot. z prywatnego archiwum Pawła Bartkowiaka

Jednocześnie pamięć po zakładach zanika, a samo miejsce po Polanii zostało przejęte przez wiele mniejszych firm. Swoim filmem chcę zadać pytanie, jak powinno wyglądać upamiętnienie tego miejsca i czy go potrzebujemy.

Wydaje mi się, że ze względu na czas po upadku zakładu coraz bardziej będziemy odchodzić od pamięci mówionej opartej na wspomnieniach, a coraz mocniej będziemy potrzebować jakichś namacalnych artefaktów mających przypominać o istnieniu zakładów. Stąd pomysł na film i pytania w nim zawarte.

 

SG: „Ten zastrzyk nowych ludzi, a jednocześnie perspektywa dla gnieźnieńskiej młodzieży, perspektywa ciekawej pracy na miejscu – tworzy rzeczywiście olbrzymią szansę dla miasta. Wszyscy ci, którzy mówią, że Gniezno jest miastem emerytów, będą musieli znaleźć sobie inny cel dla swoich złośliwych uwag…” – pisał Krzysztof Monikowski w „Przemianach Ziemi Gnieźnieńskiej” w połowie 1968 roku. Jak Polania została zapamiętana przez ludzi?

PB: Wydaje mi się, że to była historia jednego pokolenia, które całe swoje życie związało z tym zakładem. Od edukacji w szkole ponadpodstawowej aż do emerytury. W swoich najlepszych czasach Polania zatrudniała cztery tysiące osób, co dla miasta tej wielkości, co Gniezno, było naprawdę olbrzymią ilością.

 

fot. z prywatnego archiwum Pawła Bartkowiaka

fot. z prywatnego archiwum Pawła Bartkowiaka

Miejsce to dawało też – oprócz stabilnej pracy – możliwość uczestniczenia w kulturze lub w innych formach spędzania wolnego czasu, to było całe życie dla pracujących tam ludzi.

Fabryka Polania przyciągnęła do Gniezna także sporo młodych osób, które dały nową witalność miastu. Samo osiedle Winiary, w którym zamieszkali nowi pracownicy, było nowoczesne jak na tamte i pewnie nawet na te czasy. Mimo pewnych braków spełniało założenia miasta piętnastominutowego, czyli takiego, w którym załatwimy wszystkie swoje potrzeby w piętnaście minut bez użycia samochodu.

 

SG: Zauważyłem, że zarówno mieszkańcy Gniezna, jak i turyści dostrzegają pewien dualizm tego miasta – z jednej strony wspaniale odnowione i zadbane kościoły, z drugiej zaś wiele zaniedbanych budynków, których świetności nikt nie próbuje przywrócić. Co można określić mianem największych bolączek Gniezna?

PB: Szukałbym ich w kwestiach niematerialnych. Chciałbym, żeby narodził się w Gnieźnie prawdziwy ruch miejski, bo o ile kulturą niezależną możemy się naprawdę chwalić, o tyle cały czas potrzebujemy trochę więcej fermentu w kwestiach miejskich.

 

fot. z prywatnego archiwum Pawła Bartkowiaka

fot. z prywatnego archiwum Pawła Bartkowiaka

Kamienice, jakie są, każdy widzi, jednym to przeszkadza, zaś inni dostrzegają bolączki gdzie indziej, choćby w zieleni miejskiej.

Potrzeba jednak zorganizowanej artykulacji tych potrzeb, żeby mogły zajść jakiekolwiek zmiany.

 

SG: Kiedy i gdzie będzie można obejrzeć twój dokument?

PB: Film swoją fizyczną premierę będzie miał 29 września o godzinie 18.00 w Czytelni Biblioteki Publicznej Miasta Gniezna podczas gnieźnieńskiego Festiwalu Fyrtel. Po premierze film zostanie umieszczony w całości na serwisie YouTube, gdzie każdy będzie mógł go zobaczyć.

 

SG: Muszę przyznać, że bardzo zaciekawił mnie również twój inny projekt, zaprezentowany w zeszłym roku, pt. „Słoiki gnieźnieńskie”. Jaki był jego zamysł?

PB: Wraz z współautorką wystawy Kamilą Kasprzak-Bartkowiak zastanawialiśmy się, co może przyciągać ludzi do miasta tej wielkości.

 

fot. z prywatnego archiwum Pawła Bartkowiaka

fot. z prywatnego archiwum Pawła Bartkowiaka

Czy są jakieś historie uniwersalne, takie jak praca czy rodzina, czy może Gniezno naprawdę ma w sobie to coś, co może przyciągnąć nowych mieszkańców. Okazało się, że pomimo tego, że każda historia różniła się czymś od siebie, to żadna z nich nie musiała wydarzyć się w Gnieźnie.

Może jedynie Teatr Fredry przyciąga aktorów z Polski, którzy gdyby go nie było, to raczej nigdy by się tu nie znaleźli.

 

SG: „Gnieźnianin od urodzenia. Od wielu lat zaangażowany w sprawy tego miasta” – piszesz o sobie na swoim profilu na Facebooku. Jakie jest twoje największe marzenie dla Gniezna?

PB: Żeby gnieźnianie przestali się porównywać z sąsiadami i uwierzyli w swoje miasto. W to, że ma historię wykraczającą poza Piastów i poniemieckie kamienice. Marzy mi się też, żeby włodarze zrozumieli, że kultura to przede wszystkim ludzie i ich potencjał, a nie tylko infrastruktura i to, że jest ładnie.

 

Paweł Bartkowiak – gnieźnianin od urodzenia, aktywista od wielu lat zaangażowany w sprawy swojego miasta. Zainteresowany społeczną historią Gniezna. Stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego przeznaczy na realizację dokumentalnego filmu średniometrażowego, zadającego pytania o pamięć postprzemysłowego terenu, na którym znajdowały się największe fabryki obuwnicze Polania. Stypendium pozwoli mu na zakup/wynajęcie potrzebnego sprzętu i opłacenie praw autorskich utworów muzycznych wykorzystanych w filmie.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
4
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0